- Daj mi jeszcze parę dni na zabójcę kotów.
Wprawdzie nie znalazłem żadnego motywu, ale jeszcze nie skreślałbym drania. - Cóż, możemy chyba brać się za trzech następnych... - Przepraszam, Althorpe - Sinclair usłyszał za sobą znajomy głos i odwrócił się na krześle. - Lord William. Landry był pijany, a na jego urodziwej twarzy malowała się wrogość. Sin przypomniał sobie, że syn diuka Fenshire krążył wokół Victorii tamtej nocy, kiedy zaciągnął ją do ogrodu. Tylko tego potrzebował: rozżalonego adoratora, który prawdopodobnie znal jego żonę lepiej niż on. - Powinien pan wiedzieć, że nie jest tu mile widziany - oświadczył lord William. - Nie obchodzi mnie to ani trochę. Jeszcze coś? Landry obejrzał się przez ramię na swoich równie pijanych towarzyszy. - Ja... to znaczy my zastanawialiśmy się, czy Vixen jest w łóżku równie dzika jak na salonach. Sinclair zerwał się i zdzielił impertynenta pięścią w twarz. Usłyszał przekleństwa kolegów i szuranie krzesłami. Doskoczył do zataczającego się Landry'ego i powalił go ciosem w szczękę. Gdy znowu się na niego rzucił, silne ramiona chwyciły go w pasie i odciągnęły od ofiary. - Puść mnie, do diabła, Crispin! - Chcesz go wykończyć? Spojrzał na nieszczęśnika, który leżał skulony na podłodze. - Nie. Gdy wielki Szkot puścił Sinclaira, ten potoczył wzrokiem po sali, po czym nachylił się do ucha lorda Williama. - Nigdy więcej nie waż się obrazić mojej żony - syknął przez zęby. - Bo dokończę to, co zacząłem. Landry tylko jęknął w odpowiedzi, ale było mało prawdopodobne, żeby zapomniał nauczkę. Sinclair Grafton wyprostował się i bez pośpiechu ruszył do drzwi. - Raczej nie musisz się martwić, że ktoś pomyśli, że sporządniałeś - zauważył Bates, gdy znaleźli się na ulicy. - Bez wątpienia. - Sin rozmasował kostki. Nie zastanawiał się nad tym, czy postąpił mądrze. Był zadowolony, że sprał drania. Nie bił się, odkąd opuścił Europę. - Znalazłem trzech kolejnych podejrzanych, którzy mogli widzieć Thomasa w dniu, kiedy został zamordowany. Wyjął z kieszeni listę i podał ją Batesowi. - Masz coś na Marleya? - Na razie nic - odparł Sinclair. Wicehrabia rzadko się pokazywał publicznie po wieczorze u Frantonów. - Zostaw go mnie. - Nie zamierzam wchodzić między was dwóch.