- Powiedz mi, skarbie. Ile jest wart wnuk Conrada
Amhursta? Kylie zamkneła oczy i mocniej przytuliła do siebie dziecko. - Milion. Zgodziłam sie na milion dolarów. - Jezu Chryste. - Ale pózniej... - Nie mów mi, ¿e nie chciałas za nie ani centa - zadrwił Nick i Kylie pomyslała, ¿e wolałaby umrzec. W pokoju właczył sie automatyczny grzejnik. Poczuła powiew goracego powietrza, miała te¿ wra¿enie, ¿e otworzyły sie drzwi wejsciowe. - Nie - przyznała, potrzasneła głowa. - Nie mam zamiaru cie okłamywac. Podniosłam cene. - Jasny gwint. - Za¿adałam trzech milionów. - Jestes nieprawdopodobna - powiedział Nick. Kylie wiedziała, ¿e zniszczyła wszystko, co ich łaczyło, ¿e jej marzenie o wspólnym szczesciu ju¿ nigdy sie nie spełni. - I co dalej? Zgodzili sie na to? - Tak, w koncu sie zgodzili. Wtedy, w jaguarze, Marla smiała sie z niej, a Alex był zły. Palił papierosa. Przeje¿d¿ali własnie przez Park Golden Gate i Kylie zobaczyła przez okno młoda matke, pchajaca przed soba sportowy wózek, dziecko ssało smoczek, usiłujac jednoczesnie złapac za ogon smiesznego, kłapouchego psa szarpiacego swoja smycz. Matka bezskutecznie usiłowała uspokoic dziecko i psa, wygladajac 446 przy tym na kompletnie wykonczona, ale w tej własnie chwili Kylie uswiadomiła sobie, ¿e ¿adne pieniadze nie zastapia miłosci do dziecka, które w niej rosnie, nie zaspokoja pragnienia, by kochac i byc kochana. - Jestes gorsza od niej - powiedział Nick oskar¿ycielsko. - Gorsza od Marli. Kylie poczuła sie, jakby ja spoliczkował. - Mo¿e - powiedziała. - Ale kiedy zaczełam rodzic, ju¿ wiedziałam, co zrobie. Przedtem udało mi sie przekonac sama siebie, ¿e bedzie mu lepiej z dwojgiem rodziców, ¿e bedzie miał wszystko, ¿e Marla i Alex nie beda złymi rodzicami, wiele dzieci ma gorszych... Akurat! - Pokreciła głowa, zdumiewajac sie własna naiwnoscia. - Alex mówił, ¿e dziecku, jako Cahillowi, niczego w ¿yciu nie bedzie brakowac, gdybym zas ja je zatrzymała, miałoby tylko matke, która z trudem wiazałaby koniec z koncem i ciagle była w pracy. I tak nigdy nie byłoby mnie w domu, a dziecko na pewno cierpiałoby z tego powodu. - I co mu odpowiedziałas? - ¯eby poszedł do diabła - odparła, przypominajac sobie przera¿enie na twarzy Aleksa. Doktor Robertson wszedł akurat do jej prywatnego pokoju. Bóle tak sie nasiliły, ¿e prawie nie była w stanie myslec. - Naprawde? - Tak, chocia¿ tyle dobrego moge o sobie powiedziec. Ale było ju¿ za pózno. Czułam, ¿e zaraz urodze. Alex powiedział, ¿e jesli spróbuje pozwac go do sadu, zmieni moje ¿ycie w piekło. Nie miałabym szans wygrac, biorac pod uwage