- Co?!
- Może to wszystko działo się tylko w mojej głowie. Jezu! Słońce jeszcze nie wzeszło, a na wiejskich drogach o tej porze robi się trochę dziwnie. Po obu stronach rosną drzewa i gęste zarośla, których nikt nie przycinał chyba od pięćdziesięciu lat. Gdyby ktoś chciał, znalazłby w nich półtoramiliona świetnych kryjówek. Rozejrzałem się, popatrzyłem na okolicę. Ale niczego nie wypatrzyłem. Prawdopodobnie coś mi się przywidziało. Rzygający samarytanin też niewiele pomagał. Omal nie zabrudził mi spodni. - Chcę obejrzeć ten samochód. - Powodzenia. - Niech pan da spokój! Krótkie oględziny na parkingu. Amity pokręcił głową. - Minęło czternaście miesięcy. Wóz stał na naszym parkingu, dopóki nie zabrała go firma ubezpieczeniowa. To było wiele miesięcy temu. Prawdopodobnie odholowali go do jakiegoś warsztatu i już dawno rozebrali na części. - Cholera - mruknęła Rainie. Znowu przygryzła dolną wargę, próbując wymyślić inne możliwości. - Myślałam, że istnieje jakaś zasada, która zabrania dalszej odsprzedaży pasów z roztrzaskanych samochodów. Po pierwszym wypadku tracą gwarancję poprawnego działania. - Zgadza się. - Teoretycznie więc powinni tam mieć przynajmniej pasy. Amity wzruszył ramionami. - Jeśli ich nie wyrzucili. - Zaryzykuję. Jak się nazywa ten warsztat? - Nie mam pojęcia! Firma ubezpieczeniowa się tym zajmuje. 45 - Szeryfie... Popatrzyła na niego zdecydowanie. On westchnął ciężko i powiedział: - Chyba mogę zadzwonić... Na twarzy Rainie znów pojawił się uroczy uśmiech. Szeryf Amity był mądrym człowiekiem, bo tym razem tylko mruknął i pokręcił głową. - Trzeba było od tego zacząć - powiedział. - Od czego? - Że była pani gliną. - Nikim ważnym. Dziwię się, że pan to wychwycił. - W tych sprawach jestem dobry - powiedział spokojnie. Ona uśmiechnęła się ponuro. - Tak, tego się obawiam. Society Hill, Filadelfia Bethie była zdenerwowana. Nie powinna tego robić. Lubiła swój samotniczy styl życia. Lubiła samotnie spędzać wieczory. Co ona sobie właś¬ ciwie myśli? I czy te klipsy pasują do sukienki? Może były zbyt ładne. Może sukienka była zbyt ładna. O Boże! Miała zacząć od nowa, a była już pięć minut spóźniona. Zmieniła małą czarną na zasłaniającą kolana czarną spódnicę i jaskrawoniebieską atłasową górę. Ale nie zmieniła pantofli na wysokim obcasie, takich z paskiem na pięcie. Była dumna ze swoich łydek i uważała, że nie zaszkodzi się nimi pochwalić. Bóg świadkiem, że w innych miejscach przybrała parę kilogramów, nie mówiąc już o tym, co grawitacja zrobiła z jej pupą. Starzała się całkiem ładnie, ale przed pierwszą randką od ponad dwóch lat czuła rozgoryczenie na myśl o tym, jak czas z nią postąpił. Klipsy. Które wziąć? Prędzej, Bethie, już prawie czas! Chwyciła pierwszą parę złotych, jaka się nawinęła, wmówiła sobie, że są idealne i skierowa¬ ła się do drzwi.